Zbliżam się do bardzo trudnego dla mnie okresu. Kiedy możliwości będą znacznie mniejsze niż ambicja. Cele jakie mam z tyłu głowy to ciągle cele życiówkowe. Sub 32’/10km czy sub 71’ w półmaratonie. Gdzieś tam kusi mnie jeszcze powalczenie o jeszcze lepszy wynik w maratonie niż zeszłoroczne PB (2:29:10). Porozmawiałem sobie z kilkoma znaczącymi mastersami, ale i olimpijczykami różnych dyscyplin, i spytałem kiedy ONI postanowili odpuścić sobie walkę o życiówkę. Jak nastawić się na przeformułowanie celu w taki sposób, żeby ciągle był motywujący, ale nie był celowaniem w nierealne (czyli np. PB). Pomijając powody zdrowotne, (na które niektórzy rozmówcy się powoływali), czy przeszkody natury życiowej (dziecko, brak czasu, podjęcie pracy zawodowej), najbardziej przemawiającą dla mnie cezurą takiej decyzji, było to, co powiedział Paweł Korzeniowski. Nie ma życiówki przez 2 kolejne okresy przygotowawcze (przy takiej samej jak do tej pory solidnej wyrypie i niezmieniających się warunkach życiowych), to czas sobie odpuścić. I np. włączyć tryb ściągania na miejsca i/lub rekordy (Polski, a może i świata). Patrząc na razie na zdecydowanie spowalniający progres wynikowy, myślę/liczę, że nastąpi to w okolicach mojego M55.
Jeśli miałbym pokazać „zakres” mojej postawy to ekstremalnie z lewej (najgorzej) strony jest bieganie w ogóle. Bieganie rozumiem jako sposób życia. Ruszanie się. Trenowanie i startowanie (nawet bez planu). Dla ruchu, dla swobody myśli, dla odstresowania się. Dlatego m.in. nie wyobrażam sobie poświęcenia czy ryzyka kontuzji wynikającej z przygód na płotkach*, żeby mieć pół roku przerwy (przez nią). Ekstremalnie z prawej strony (BEST) jest rekord świata M55 na jakimkolwiek dystansie. To co pomiędzy, to ściganie się o year best performance lub tak jak pisałem powyżej o jakieś cele.
Na to jednak nakładają się dwa kolejne wymiary. Motywacja i fun. Jeśli chodzi o motywację, to ten rok uświadamia mi, że bardzo jest mi trudno trenować bez mocnego celu. Takiego np. jak personal best czy start w imprezie mistrzowskiej. Mam tutaj na myśli tzw. „ciepła motywację”. Niby NR na 3000m z przeszkodami był takim celem, ale mimo wyzwaniami z nim związanymi (był to raczej ambitniejszy niż realistyczny cel), jakoś specjalnie mnie nie kręcił. Mimo, że po każdym treningu na płotkach odkrywałem coraz to inne bolące mięśnie. Ale wiem, że było to takie szukanie erzatza. Drugim bardzo istotnym i trudnym do pogodzenia z podejściem mojego trenera, jest fun. Wiem jak nie kręci Tomka startowanie w zawodach „po drodze” (tzw. starty pośrednie), czy ściganie się jako alternatywa dla treningu. Mnie z kolei powoli przytłacza trenowanie pod jedną konkretną imprezę i „oszczędzanie” siły na nią. I tak jak rozumiem takie podejście w treningu pod maraton, to nie mogę się z nim pogodzić w podejściu do trenowania do innych, krótszych dystansów. Przyznaję, że trochę brakuje mi też biegania na stadionie czy w kolcach. Posmakowałem w 2024, i chciałbym do tego wrócić.
Stąd planując długoterminowo chciałbym (nawet jak nie wyjdzie) przygotować się do 2027 i trenowania pod rekord świata M55 na 5km. A robiąc breakdown (nawet jak nie wyjdzie) rok 2025 (II połowa) i 2026 JESZCZE całkowicie poświęcić na skoncentrowanie się na życiówkach. Wyobrażam sobie, że praca sierpień – listopad to praca nad startami 5-10km z celem sub 32’ na 10km. A jeśli uda się zrobić ten wynik we wrześniu czy na początku października to możemy spróbować pobiec Walencję w sub 2:29 (pod warunkiem, że NB wciśnie mnie na listę startową). Jeśli się nie uda, to Bieg Niepodległości w Wwie, staje się ostatnim startem roku 2025. Rok 2026 zacznę od wizyty w Portugalii i chciałbym I część sezonu poświęcić na trenowanie pod półmaraton i sub 71’ a potem się skracać i poprawić RP na 10000m na stadionie i 5000m na stadionie. O II połowie roku nie myślę, bo będzie to ostatnie 6 miesięcy rocznika M50 i może wtedy będzie czas na odmóżdżenie się i bieganie wyłącznie z stylu run for fun.
*To co widzicie Państwo powyżej, to edytowany list jaki napisałem do swojego trenera, po decyzji, że przerywam trening pod MP Masters, zaplanowany na 5.07.2025. Miałem tam powalczyć na dystansie 3000m z przeszkodami. Nie miałem żalu do rzepki czy więzadła, które na 7 z 10 odcinków treningu 10x300m z 4 płotkami po drodze, dość mocno mnie ostrzegło, że może nie jestem zbyt dobrze przygotowany. Liczyłem, że lata jazdy na rowerze obudują kolana na tyle, że nie będzie problemu z przeskakiwaniem 91cm płotków. Ale każdy kolejny trening na stadionie pokazywał mi, że ta nomen omen „przeszkoda” może być nie do przeskoczenia.
Ani razu nie naskoczyłem na przeszkodę, wszystkie płotki były niższe niż przeszkody i było ich mniej (4 na okrążeniu, nie 5). A mimo tego nie dałem rady. Jasne, jeszcze kilka lat temu, to tym „przełomowym” dla decyzji treningu, poszedłbym do fizjo, okleił kolano i cisnął dalej. Ale jak napisałem wyżej – mam perspektywę trenowania w wyższych rocznikach, a nie na siłę zaliczania celów, tylko dlatego, że je sobie wyznaczyłem. Jeszcze żeby to były MŚ na stadionie. Albo impreza na, na którą trzeba było się zakwalifikować, a nie zapisać. Albo zawody, które nie odbywają się co roku. CO by nie mówić o Ironmanie, to cezura konieczności zakwalifikowania się na Hawaje powoduje, że do imprezy mistrzowskiej nie tylko trzeba się przygotować, ale i żal ją odpuścić.
Zdecydowałem się pokazać Państwu te rozterki w dwóch celach. Aby podziałać z głową. Ale również docenić jakość mojej pracy z Tomkiem. Tym bardziej, że w wymianie mailowej usłyszałem rzetelną ocenę mojej perspektywy zawodniczej. Wieloletnia współpraca, daje większe możliwości jakościowego pogadania, niż tylko „jutro zrób to, a pojutrze tamto”. Choć jednocześnie ta relacja ciągle mnie zaskakuje. Lekko parafrazując naszą wymianę na whatsup, która doprowadziła do spisania tych przemyśleń:
- musimy pogadać Coach
- daj znać kiedy
- online czy F2F wolisz?
- a może najpierw spisz, co ci w głowie siedzi, łatwiej zwerbalizować, co się chce powiedzieć
- jasne, bo ja wolę pisać. Myślałem, że to Ty wolisz gadać….
Tak to gadają ze sobą dwaj dorośli, współpracujący ze sobą 10 lat faceci 😊
Jeden z lepszych wpisów, jakie przeczytałem w tym medium i jego poprzedniku pt. niemaniemoge.