Recenzja #rebelv4
Lepsze jest wrogiem dobrego. Z takim założeniem żyję i choć trudno mnie przekonać do nowości, to czasami się udaje. Ale rzadko. Stary jestem i jak coś działa to nie staram się udziwniać. A już na pewno nie mogę o sobie powiedzieć, że spontanicznie reaguję na „mody”, albo że mam silną dążność do bycia up-to-date z technicznymi nowinkami. Dlatego jak siedząc w Monte Gordo dostałem info od Marcina Mikuska z New Balance Polska: „MKON, na dniach będą nowe Rebele v4”, to przyznaję się, lekko się przestraszyłem. Bo spodziewałem się tradycyjnej u tego producenta nowości, które zepsują model buta, który przez ostanie 2 lata stał się dla mnie jednym z lepszych w jakich biegałem. Oczywiście Rebel nie pojawiłyby się na moich nogach jeśli NB nie zrezygnowałoby z serii ZANTE, a potem BEACON. Nie wiem jakimi ścieżkami krążą pomysły marketingowców i designerów tamże, dlaczego rezygnują z modeli, które mi pasują, czy oni nie słyszeli o MKONie hm 😊?
Jako sierota po modelu BEACON, nie mogąc się jakoś zaprzyjaźnić z flagowym 1080, w pewnym momencie trafiłem na model Rebel. Ale dopiero v3 aż tak mi podpasowała. Na v4 czekałem z lekkim drżeniem serca. A właściwie to v4 czekały na mnie w Kieźlinach, aż wrócę z Portugalii.
Pierwsze wrażenie: przecież to odchudzony model 1080. Trafiają na wagę i widzę, że mimo bardzo solidnej budowy (wizualnie) nie ważą nic więcej niż v3. Porównując wizualnie znacznie jest im bliżej właśnie do 1080, niż do swojej poprzedniej wersji. Śmiało mogę powiedzieć: to zupełnie inny but. Oczywiście linia FuellCell zasadniczo różni się od Fresh Foam, ale ilość amortyzacji, budowa podeszwy, czy to, w jaki sposób ten but wygląda, całkowicie zrywa z wymyślonym pomysłem na poprzednią wersję.
Jestem heavy userem butów treningowych, ale nie mogę o sobie powiedzieć, ze jestem fachowcem od testowania. Nie potrafiłbym (bez inspirowania się tekstami producenta lub innych – lepszych użytkowników) napisać nic fachowego o technologii, materiałach, tym że czuję sprężystość pianki o fachowej nazwie, i czuję jak przekłada się ona na średnie napiecio-odbicie mojego międzystopia. No kamon. Jestem osobą, która na przestrzeni lat buduje sobie obraz „przydatności” buta na podstawie: a) jego funkcji (treningowe/startowe) b) jego wagi (im mnie ważę, tym chcę biegać w lżejszych butach) c) pierwszego wrażenia. Dlatego zawsze daję butowi dwie szansę. Choć i tak, pierwszy trening zawsze jest najważniejszy. W przypadku modelu Rebel v4 (również poprzedniej wersji), trening pierwszy to rozbieganie, trening drugi jest akcentowy. Bo Rebel do model treningowo-startowy. A na pewno nadaje się do szybkich treningów.
No to moje wrażenia w liście, którą możemy uznać, za kluczowe elementy, zwracające moją uwagę
1. Znaaaaacznie więcej amortyzacji niż w modelu v3, a co najbardziej zaskakujące w żaden sposób nie wpływa to na wzrost wagi buta.
2. Amortyzacja na całej przestrzeni stopy. Tak jak oczywista jest dla mnie miękkość buta pod piętą, tak tutaj mamy sporo pianki również pod śródstopiem
3. Siateczka na cholewce buta – jak w butach startowych. Trochę jak kopia z modelu karbonowego. Ile wytrzyma? Oto jest pytanie. Na razie zrobiłem w nich 200km i nic (poza brudem). Ale robiąc w poprzedniej wersji po 1000 też nic nie było. Się zobaczy (bo ciemne skarpetki przez tę siateczkę widać ) 😊 Dla estetów. Rebel v4 jest również w wersji niebieskiej😊
4. Dostałem do testów model buta D – czyli szeroki. Mam stopę jak podolski złodziej (wole szerokie buty), ale nawet moja stopa trochę lata. Sam jestem ciekaw jak leżałaby w butach normalnych. Wszystkie v3 mam właśnie takie. Nie rozszerzone.
5. Jedyną wadę jaką znalazłem, to ich głębokość. Wprawdzie kostki nie obcierają, ale pierwsze 2 treningi skończyły się lekkim obtarciem górnej części Achillesa. Potem już się do tego przyzwyczaił. Oczywiście może to być kwestia skarpetki, ale profilaktycznie zmieniłem wkładki i zamiast standardowych, używam zrobionych pod moją stopę (przełożyłem z 880, które katowałem w Monte Gordo)
6. Pomimo tego, że na ostatnim miejscu, najbardziej zachwycające dla mnie jest to, jak but zachowuje się na mokrej nawierzchni. Chcę odtrąbić SUKCES jaki udało się osiągnąć (wreszcie) technologom z NB. BUT SIĘ NIE ŚLIZGA!. Dotychczas każdy, dosłownie każdy trening przy prędkości szybszej niż 3:20/km powodował uczucie uciekania nogi. Nie miało znaczenia czy biegałem w karbonach czy Rebelach v3. Tutaj N I C! Biegałem już 3:20; 3:15 a nawet 2 minutowe odcinki po 3:05/km. Jest stabilnie i „tępo” w tym tempie 😉 Szkoda, ze zajęło im to tyle czasu, ale warto było czekać.
Na inne elementy (kolorystyka, rodzaj materiału, technologia) wybaczcie nie zwracam uwagi bo się nie znam. A jeśli potrzebujecie danych technicznych czy pro odczuć, to zapraszam do czytania recenzji na bieganie.pl (New Balance Rebel V4 czyli pierwsze wrażenia z użytkowania. - Bieganie.pl) lub na stronie producenta (NBsklep.pl - New Balance buty, odzież oraz akcesoria do biegania)
Podsumowując. Może zabrzmi to idiotycznie, ale bardzo jestem zadowolony, że nowa wersja buta nie uruchomiła w mojej głowie myślenia: myśleli, myśleli, wymyślili i spier…..lili. No nie spierdzielili! Z pełną rekomendacją ode mnie mogę powiedzieć, zę v4 jest godnym następcą v3. Czy oznacza to, że nakupione na zapas v3 trafią do ludzi? Skądże. Na razie mam w czym biegać, ale jak się v3 skończą, to z czystym sumieniem będę kupował v4. Miłego biegania.
#wspolpraca #rebelv4 #runyourway