Nieskromnie powiem, ze jestem dobry w (auto)motywację. Pracując na sali szkoleniowej przez prawie 30 lat, rozmawiając z liderami i zbierając inspiracje dotyczące zaangażowania, większość rzeczy stosuję na sobie. Dzisiaj chciałbym podzielić się z Państwem dwoma moimi ostatnimi odkryciami.
Pierwsze, ładnie nazywa kwestie, które działają na mnie w kwestii konsekwencji realizacji celu (mówię o podejściu raczej długofalowym). Nazywam to lewarami zaangażowania (literatura nazywa to commitment device). Czym są takie lewary? Bazują one na przecudnej strukturze podziału bodźców motywacyjnych na „wewnętrzne i zewnętrzne” oraz na „pozytywne i negatywne”.
Jakie to lewary:
1. Ogłoszenie celu. Jak to działa? Wewnętrzne nakręca nas strach przed nierealizacją celu/ potencjalnym ostracyzmem społecznym – co ludzie powiedzą jak odpuszczę. Takie zwiększenie poczucia zobowiązania działa nie tylko na nas. Często uruchamia ludzi, którzy chcąc nie chcąc pytając nas: „jak ci idzie…” wpływają na motywację. Tutaj mam również doświadczenia przed social media era, kiedy wybierałem osoby najważniejsze dla mnie i po prostu informowałem ich o swoich zamierzeniach. Ich autorytet naprawdę działał mobilizująco. W social media era widzę, że idzie to raczej w zwiększanie audytorium tego typu deklaracji, ale działa to na tej samej zasadzie. Czasami wystarczy takie ogłoszenie celu samemu sobie.
2. Eliminacja zagrożeń aka niedostępność pokus. W moim cukier detox wywaliłem wszystkie słodycze i błagam małżonkę, która kupuje sobie czasami różne słodkości, żeby chowała je w miejscach, których nie znam 😊. Fajnie to też opisuje Tim Ferris w swoim koncepcie Fear Setting (znajdziecie na Yourtube), który nie tylko każde zdefiniować zagrożenie, ale od razu zabezpieczyć back-up plan na wypadek jeśli wystąpi.
3. Zwiększanie kosztów rezygnacji. Jak opowiadam o tym elemencie na konferencjach to przywołuję Hawaje z 2017r. Biegnę maraton. Na każdym punkcie odżywczym się zatrzymuję, wlewam w siebie wszystko co można i chwytam całe garście kostek lodu. Na 36km mam już tzw. fulla maxima. Na 38km dobiegam do gościa, który jest pierwszy w mojej kategorii wiekowej, wyprzedzam go. I mimo tego full’a nie zatrzymuję się w kolejnym (ostatnim) aid station. Dlaczego? Well uciekam od niego to jedno. Wygrywam kategorię wiekową to drugie, ale jednym z małych elementów jest 4000zł. Skąd, jak? Otóż przed wyjazdem na Hawaje, założyłem się z 4 firmami (z każdą o 5tyś) na NFL, że jeśli zajmę miejsce I to oni płacą na stypendia. Ale im niżej będę, tym bardziej partycypuję w kosztach tej wpłaty. Czyli za 2 miejsce – oni po 4k, ja 4000 w sumie 😉 Podziałało. Możecie mi uwierzyć, bądź nie, ale przeliczyłem sobie ile metrów mi zostało i wychodziło na to, że jeden mój krok to circa złotówka 😊
Każdy pewnie pod każdy z tych lewarów ma tony przykładów. Ważne żeby takowe na siebie mieć.
Odkrycie z dnia dzisiejszego to dialog motywacyjny podczas porannej jogi. Ale najpierw didaskalia. Mam dzisiaj konflikt dnia wolnego z poniedziałkiem. Bo w pn. zwykle dzień bez treningu, a jednocześnie joga (joguję 3x w tygodniu). A, że byłem we Wrocławiu, to joga musi być zrobiona w pokoju hotelowym. Przed szkoleniem. Nigdzie nie muszę się spieszyć, bo hotel blisko siedziby klienta. Niespiesznie leżę sobie w wygodnym łóżku i wyznaczam sobie godzinę, w którym zmieniam tryb z leisure na ćwiczenia. Stosownie do zwiększania kosztów rezygnacji, mata do jogi rozłożona wczoraj wieczorem (sam wysiłek złożenia jej, jest motywujący żeby z niej skorzystać). Zaczynam ćwiczyć. I nagle po 2 „powitaniu słońca” pojawia się TA myśl: ale po co jeszcze 3 (zwykle na zajęciach robimy 5 powtórzeń). Czy dwa nie wystarczą? Czy nie lepiej będzie przejść do kolejnej asany, a co za tym pójdzie szybciej skończyć? I tutaj zaczyna się dialog, który jest dla mnie odkryciem.
Zaczynam od pytania:
- Skończysz szybciej (zrezygnujesz), to do czego wrócisz? Do leżenia do łóżka? Do scrollowania feja?
- No tak.
- Czy jest to atrakcyjniejsze od tego co robisz? Odpowiedź jest oczywista: no jest!
Tutaj konfrontujący MKON przejmuje pałeczkę i pyta:
- To jeśli jest to tak atrakcyjne, czemu nie dążysz, żeby robić to PRZEZ CAŁY CZAS?
I wyobrażam sobie siebie leżącego cały dzień. I nagle nie jest to już takie atrakcyjne. Poza tym dobijam to pytaniem:
- jak ta ATRAKCYJNA RZECZ ma się do twojego celu? Pasuje? wspiera go?
No nie wspiera. Więc przestaję wewnętrzne pierdolić i robię swoje do końca.
Podsumowując: realizując zadanie warto zadać ten set pytań:
a) Co jest alternatywą?
b) Czy alternatywa jest atrakcyjna? (nie bójmy się odpowiedzi, że jest)
c) Czemu nie zrobisz z tego celu? I nie dążysz to tego by robić to ciągle…
Na mnie dzisiaj podziałało… Ale niekoniecznie musi działać na Państwa. Najcudowniejsze w motywacji jest to, że każdy z nas jest inny, na każdego działa co innego, a jednocześnie, na każdego coś działa! Bo nie ma ludzi niezmotywowanych. Są tylko tacy, wobec których nie znaleziono jeszcze właściwego podejścia 😉
"Możecie mi uwierzyć, bądź nie, ale przeliczyłem sobie ile metrów mi zostało i wychodziło na to, że jeden mój krok to circa złotówka 😊"...
Ty to naprawdę policzyłeś będąc tam na tym 38km? Ciekawe rzeczy dzieją się w ludzkich głowach w takich sytuacjach ;)...
ha, przysięgam, że dosłownie dziś o 8:15 rano miałem dylemat "iść na basen, bo pływanie na 5150 będzie bez pianek, czy nie iść, bo mi się wechuj nie chce"... za pójściem przeważył argument, że jeśli nie pójdę, to będę w tym czasie skrolował social media i czytał substacka MKONa i w niczym mi to nie pomoże w życiu ;)