Głowa, nastawienie i mobilizacja to bardzo ważne składowe sukcesu realizacji zadania treningowego lub startu. Można być bardzo skupionym na celu, jednak nie zaszkodzi mieć plan B w momentach trudnych. Chciałbym dzisiaj podzielić się swoimi TOP 3 ćwiczeń z odporności psychicznej, których używam na co dzień. Uwierzcie, że wiele mechanizmów można wytrenować!
Odporność psychiczną można doskonalić stale, niezależnie od tego, czy trening jest łatwy, czy trudny. Czy znużenie i zmęczenie pojawiają się przed, w trakcie, czy po jego wykonaniu.
Magiczna piątka!
To jest moje odkrycie życia. Absolutnie najważniejszy sposób na realizację trudnego, żmudnego zadania. Jeśli powtarzam się z tym patentem to z góry przepraszam, ale np. jeśli sen jest najlepszym środkiem regeneracyjnym, to nie ma sensu szukać lepszego. Podobnie tutaj. To mój absolutny faworyt. Jak to działa?
Niezależnie od tego, ile mam powtórzeń zadania czy km podczas startu, zawsze koncentruję się na odliczaniu kolejnych z piątki. Pierwszy ZAWSZE jest najłatwiejszy, bo jest pierwszy. Sił mamy sporo, adrenalina działa. Drugi jest tuż po pierwszym, więc człowiek jest ciągle w miarę świeży. Trzeci – no więc tutaj dzieje się magia, bo trzeci to de facto „po połowie zadania”. Czwarty… nie jest czwartym. Ale jest PRZEDOSTATNI, a piąty wiadomo. Końcowy, ostatni, nawet jeśli potem pojawia się…. Pierwszy, to głowa ma jednak sygnał coś się kończy. Tutaj dwa merytoryczne (mam nadzieję) inspiracje.
Jak prowadzę szkolenia z umiejętności wystąpień publicznych, to zwracam uwagę na efekt pierwszeństwa i świeżości. Pierwszy – wiadomo, na początku mamy najwięcej atencji, z kolei, jeśli dobrze zapowiemy zakończenie to ludzie przebudzają się słysząc, że coś się kończy. Podobnie tutaj pierwszy (km, odcinek) to efekt świeżości. Ostatni, to wewnętrzna mobilizacja albo przed nowym rozdziałem, albo po prostu przed zakończeniem zadania
Ktoś może powiedzieć, ale jeśli za chwile kolejne 5, a w perspektywie jeszcze jedno (np. 15x 400 m) to czy głowę można AŻ TAK oszukać? Spróbujcie. Bo jeśli głowę można oszukać biorąc do gęby żela, ale go nie połykając, to odcinek OSTATNI naprawdę kliknie w głowie zamykając rozdział. A odcinek 6, będzie PIERWSZYM, tak właśnie oddziałując na głowę.
Górka
Piątkę mocy wymyśliłem. W sposób świadomy pracowałem nad tym, jak znaleźć sposób na wyzwania drugiej części zadania. „Górka” natomiast zrobiła się sama. No prawie sama. Duży w niej udział ma ambicja i moje motto #niemaniemoge. Działa przede wszystkim podczas biegów ciągłych czy BC3, gdzie odcinek ma mieć pewną średnią. Nie za bardzo ją rekomenduję podczas zawodów (gdzie staram się biegać raczej ze stałą prędkością). Jak to działa?
Jeśli mam zadanie długie, gdzie kluczem jest utrzymanie średniej prędkości, to staram się na pierwszej części zadania zrobić lekką górkę. I nie chodzi o to, że jeśli pierwszy odcinek pobiegnę za szybko, to potem od razu zwalniam, albo co gorsza (choć zdarza się częściej niestety) wszystkie kolejne pobiec tak jak pierwszy. Oczywiście kolejne odcinki zaliczam w tempie docelowym, ale te 3-4 sekundy (przykład z wczorajszego BC2, RPE 8) są dla mnie ZAPASEM, który mentalnie będzie robił właściwą średnią, jeśli ostatnie odcinki z powodów zmęczenia pobiegnę za wolno. I trzymam te 3-4 sekundy w zapasie przez cały trening. Trochę jak zaskórniak. Za każdym razem jak mam kryzys, jak pojawia się podbieg, czy nagle biegnę pod wiatr, to tłumaczę sobie – luzik, nawet jak pobiegnę ten akurat kilometr xx:xx/km to dzięki tej „górce”, średnia wyjdzie prawidłowa. I działa to niezależnie od tego czy mam pobiec 1km czy maraton.
Ułamki progresu
Z tym mam największe wyzwanie, bo matematyk ze mnie jak z koziej dupy trąba, ale też działa. A dodatkowo, w trakcie zadania, zajmuje mi głowę „obliczeniami”. Znowu kluczem jest tutaj przeskok ilościowy, co pokazuje nam jak szybko to leci. Jasne, cytując Laskowika: „każda żmija przemija”, ale można tak sobie powiedzieć dopiero PO treningu/zadaniu/zawodach. W trakcie, najgorszą rzeczą jaką można sobie zafundować to odległa perspektywa. I właśnie tutaj przydają się ułamku progresu. Jak to działa (jeśli umiecie dzielić)?
Posłużę się najprostszym dla mnie przykładem 12 powtórzeń. Powiedzmy 12x 45” sprint na podbiegu. Pierwszy – wiadomo – działa tak samo jak w „magicznej piątce”. Ale jednocześnie jest to 1/12 całości. Odcinek 2 jest już 1/6. Zobaczcie jaki to przeskok. Było 12 jest 6. Wiem, że to patent z kategorii: „misiu podziel tę pizzę na 7 kawałków nie na 8. Ośmiu nie zjem”, ale humanistycznemu mózgowi, wszystko można wmówić cyferkami. Po 3 jest już ¼, po 4 jedna trzecie. Potem, po połowie jest z górki.
Na wczorajszym treningu lało (nie padało, lało) od pierwszego km. Jechałem z niego z focusem milion. Pierwszy BC2 w przygotowaniu maratońskim. Mając ciągle w pamięci październikową niemożność bieganie z powodu kontuzji Achillesa, każdy trening mnie cieszy. Czy miałem wczoraj kryzys? Żadnego. Ale ćwiczyłem. Zarówno górkę (pierwsze 3km za szybko), dzieliłem sobie te 12 km na ułamki, ale i używałem „magicznej piątki” (2x 5 km a potem jakoś te 2 dopchnę siłą woli). Jedną rzeczą nie zaprzątałem sobie głowy. Pomimo, że prędkość nie była zabójcza (3:40 km) to noga w ogóle nie uciekała. Niesamowicie jestem zadowolony z NB FuelCell v4. Te, podobnie jak Rebel v4 w ogóle się nie ślizgają. Jeden stressfactor z głowy. Mam nadzieję, że na zawsze.
Jak przygotowywałem się do Otyliady to żeby nie tracić focusu na długich wyplywaniach korzystałem - wiadomo - z ułamków, o których już kiedyś wspominałeś oraz ze swojej autorskiej wersji „piątki”.
Powiedzmy mam trening 3 x 1000m na basenie 25. Oczywiście skupiam się na każdym 1000 jednocześnie. Następnie dzielę dystans, który mi został na 10 części (10x100) i liczę od 1 do 5. Gdy dochodzę do 5 (mam 500 przepłynięte), znów pozostały dystans dzielę na 10 (10x50) i liczę do pięciu. W następnej iteracji robi się już 10x25 (250 do końca i jak zrobię 5x25 to przecież po takim dystansie pokonanie ostatnich 5x25 to kaszka z mleczkiem 🤣 widzę to na long runach, ale na bieganiu jakoś nie muszę tak kombinować z wymyślaniem zadań dla głowy 😅
U mnie działają dwa inne patenty. Jak jest ciężko, to kolejny odcinek biegnę jako ostatni. Oczywiście na roztruchtaniu wola wraca, i biegnę kolejny ostatni akcent.
Trzeci od końca na brąz, drugi na srebro, ostatni na złoto.
Kluczem jest jednak wiedzieć kiedy odpuścić i nie cisnąć na siłę, zwłaszcza w M50. Ostatnio mi się to ładnie udaje 🙂