Nie jestem psychologiem z wykształcenia, ani z zamiłowania. Mimo, że pracuję w branży szkoleniowej prawie 25 lat i widzę, że ciągle pokutuje myślenie, że dobry trener umiejętności miękkich musi takie wykształcenie mieć. Ja bardziej bazuję na praktyce liderskiej niż na studiach, i może dzięki temu mam dość chłodną głowę jeśli chodzi o coraz to nowe koncepcje, które pojawiają się w nurcie psychologii wysiłku czy motywacji. Mówię o koncepcjach, a nie od instagramowych odkryciach czy aplikacjach, które pozwolą Ci zmienić swoje nawyki w 60 dni, albo wyjść z depresji dzięki łykaniu jakiegoś zielonego proszku ze sproszkowanego napletka dzikiej świni syjamskiej.
W większość konceptów, które mnie interesują czy fascynują, znajduję dość istotny wątek nie WYMYŚLANIA czy ODKRYWANIA nowości, ale werbalizowania czy też opisywania czegoś przez obserwację (kliniczną czy społeczną). Nie wiem, może to „confirmation bias”, ale jeśli czytam u Buckiego o „commitment devices” i widzę, że taka: „zwiększ koszty rezygnacji” to uświadamiam sobie, ze od lat dokładnie tak robię (rozkładając matę do ćwiczeń przed treningiem)*.
I takim kolejnym „odkryciem” chciałbym się z Państwem dzisiaj podzielić. Dlaczego dzisiaj? Eh… dawno tak mocno nie chciało mi się robić jogi, jak podczas dzisiejszego poranka.
Tradycyjne podejście do motywacji (czytaj: zmuszenia się do wysiłku, do wykonania czegoś), to następujący flow: poczuj motywację - podejmij działanie -osiągnij cel. Wyzwanie z tym podejściem jest takie, że jeśli nie poczujesz potrzeby, to wszystko inne będzie istotniejsze od podjęcia działania. Stąd tak silnie potrzebne „DLACZEGO”, albo jakiś bodziec (zdarzenie), albo coś innego, co będzie trigerem początkowym.
Takim bodźcem dla mnie czasami jest… dzień wolny. Jeśli wiem, że danego dnia nie mam treningu, to chcąc „zakleić” tę dziurę, motywujące jest dla mnie zrobienie sesji jogi lub innych ćwiczeń. Bodźcem w tym wypadku jest nuda lub po prostu „poczucie pustki” (wiem, mogę brzmięć teraz jak sportoholik). Czasami jednak albo tego bodźca brakuje, albo poczucie sensu przegrywa z lenistwem. Tak było dzisiaj rano.
W zeszłym roku (również w newsletterze Piotra Buckiego) wpadła mi w ręce obserwacja Panów Golwitzera i Sheerana z 2006r, która genialnie nazywa i opisuje moje podejście #niemaniemoge. Co więcej w chwilach mega kryzysu motywacyjnego, właśnie z niej korzystam, albo inaczej mówiąc – ją uruchamiam.
Pokaże to może najpierw na dzisiejszym, porannym przykładzie:
Na skali 0-10 jeśli chodzi o moją motywację do jogi przed szkoleniem, zaczynałem od -5. ZMUSIŁEM się jednak do tego, żeby zacząć (nawet jeśli z perspektywą przerwania w trakcie) i w połowie miałem już +5, a na koniec miałem +20. Jak to się dzieje?
Otóż Panowie G i S opisują podejście, nazywając je behawioralnym procesem WZBUDZANIA motywacji** Spostrzegają, że w procesie dochodzenia do rezultatu/działania, zamiast czekać na bodziec, lub prowadzić przekonujący dialog wewnętrzny (lub zewnętrzny) po prostu…. trzeba zacząć (nawet jeśli nie masz na to ochoty). Dzięki temu nasz mózg angażuje się w aktywność, uaktywniają się neurotransmitery (np. dopamina) i pojawia się zmniejszony opór aka psychologiczna inercja działa. Co to oznacza? Że budowanie rozpędu zmniejsza opór (trudniej przestać), a uczucie postępu generuje motywację do kontynuacji. Jest to tzw. pozytywna pętla sprzężenia zwrotnego, która kończy się oczywiście poprawą nastroju i zadowoleniem, że zaczęliśmy, przebrnęliśmy kryzys i wykonaliśmy zadanie.
Jak czytałem to pierwszy raz, to oczy mi się otworzyły, bo przecież moje #niemaniemogę ma w sobie ten element okulistyczny (Andrzej Dmitriew będzie zachwycony).
Wielokrotnie w trakcie trudnych chwil wyłączam myślenie. Zamykam oczy i robię kolejny krok, działam, czy dopycham kolanem resztę treningu.
Przyznaję, że cudnie jest zobaczyć coś co robisz, jak ktoś opisuje i nazywa naukowym językiem. Wtedy nie tylko ego rośnie 😊, ale i dostajemy kolejny bodziec na to, żeby nie zmieniać podejścia tylko… działać.
* „koszt” jej sprzątnięcia jest naturalnie skorelowany z moją demotywacją do rolowania po bieganiu
** dla chętnych: Gollwitzer, P. M., & Sheeran, P. (2006). Implementation intentions and goal achievement: A meta‐analysis of effects and processes. Advances in Experimental Social Psychology
"Zwiększ koszty rezygnacji" - też nie wiedziałem, że moje zachowania podczas treningu mają potwierdzenie naukowe ;-).
Ostatnio biegałem trening 8x1km, kilometr w jedną kilometr w drugą stronę. Upał, ciężko było. Po 2 takich "kółkach" byłem bliski rezygnacji, ale spróbowałem jeszcze raz, ale z pewną modyfikacją - 5-ty i 6-ty odcinek pobiegłem w jedną stronę, co spowodowało, że nawet wtedy kończąc trening, musiałbym, wracać tą samą drogę, którą bym biegł ostatnie dwa szybkie odcinki. Utrudniłem sobie, no i po prostu musiałem wrócić, co dało w 100% ukończony trening.
Masz piękną matę. Już samo to motywuje 👍🧘♂️